2017/12/29

2017


Zatrzymałam się dziś na moment, aby spojrzeć na to, co zostawiłam za sobą w tym roku. To był zdecydowanie najbardziej sinusoidalny rok w moim życiu. Euforia mieszała się ze smutkiem już od samego jego początku. Odhaczyłam dwie niezwykle ważne miodowe wystawy, jedna w Gdańsku razem z książkowym spotkaniem autorskim, na którym Wasza obecność w tak ogromnej liczbie wyciskała mi niezliczone łzy; druga niedawno w Sztokholmie, jako pierwsza w tym moim nowym świecie. Sam sukces Miodu przeszedł moje najśmielsze oczekiwania i ciepło mi na sercu, kiedy wciąż piszecie, że do niego wracacie, cytujecie go, jest z Wami. Rozpoczynając ten projekt w życiu bym nie przypuszczała, że tak bardzo nas połączy. Dziękuję Wam raz jeszcze za każdą wiadomość, każdą recenzję, każde ciepło i wsparcie, które za tym popłynęło. Mam najcudowniejszych czytelników (matko... pierwszy raz odważyłam się użyć tego określenia!) na świecie! 🐝 


2017/10/25

Walk with me.


Twoja głowa ląduje na małym końcu świata, wśród fiordów rozpościerających się po całej szerokości krajobrazu. Fiordów, za którymi, wedle ogłoszenia, zachodzi gorące słońce. Wierzymy im, że tam jest, bo choć dla wielu to było oczywiste, nie do końca przygotowaliśmy się na to, że w Bergen i okolicach pada przez 98% roku. Mała miejscowość wyjęta prosto ze skandynawskich kryminałów, pełna siąpiącego deszczu, głębokiej jesieni już na początku września, nonszalanckich owiec i kutrów poławiających ryby całodobowo, podkreślających lokalny styl życia w tej całej pocztówce. Wszechobecny spokój, niemal kompletne odcięcie od świata, od sieci, spacery po zaledwie małym, absolutnie mokrym skrawku wyspy oraz iście skandynawsko-marynarski domek, czerwony na zewnątrz, niebieskobiały w środku, proszący aż o utwory naszego Krzysia Krawczyka w tle, co to chciał mieć tatuaże. Wyjątkowy wypad, podczas którego niezwykle dużo rzeczy działo się nam na przekór, od technicznych rzeczy po pogodę. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak tchnąć w ten pobyt sporą dawkę miłości, łapania momentów oraz z pasją obracania na korzyść wszystkiego, co chciało mi wyciskać z bezradności łzy. Magia dzieje się, kiedy pracujesz z ludźmi, którzy czują dokładnie to co Ty. I absolutnie nic nie jest w stanie tego zepsuć. Nawet jeśli nie wszystkie Twoje oczekiwania są do zrealizowania, zrób w swojej głowie miejsce na spontaniczny plan be, a nawet ce. Możesz się miło zaskoczyć.

2017/10/20

Sound of silence for Laruga Glaser


Jesień coraz bardziej ruda, coraz mniej ciepła, przygotowuje powoli do pierwszych przymrozków. A ja zaczynam celebrować spokój. Spokój we mnie, spokój w nowych porządkach w życiu i głowie. "Nie wyrzekaj się siebie. Pozwól sobie tylko dorosnąć"... Ostatni fragment z ostatniej strony mojej książki nabiera znowu nowego znaczenia. A może jest w końcu wisienką na torcie tego, co czułam dokładnie rok temu. Niemniej w sercu wyściełany jest spokój o jutro i nieopisana radość. Taka szczera, niewymuszona. Na pewno jeszcze o niej napiszę.
Tymczasem kilka kadrów z jesiennego spotkania z niezwykle inspirującą joginką Larugą Glaser. Wspominam tę sesję niezwykle ciepło, gdyż napawała mnie właśnie takim chcianym spokojem, taką równowagą i ciepłem. Powoli też wracam na matę po kontuzji. Ta jesień przynosi naprawdę szalenie dużo dobrego!

2017/10/04

Piece of summer...


Dziś, kiedy słońce tylko lekko muska, wiatr rozwiązuje szal, a liście wesoło szeleszczą pod butami, miło wraca się do tych kilku kadrów, kiedy beztrosko mijały godziny na ganku, koty leniwie wyciągały się na każdym metrze kwadratowym, a woda w jeziorze tylko orzeźwiała...

2017/09/25

Let's swallow the moon and the starts.. for Tyszert




Kolorowy szelest w ostatnich błyskach letniego słońca obudził do życia te komórki naszego ciała, odpowiedzialne za więcej ciepła. Idzie nasza ulubiona pora roku, pełna wełnianego koca, olbrzymich kubków wypełnionych gorącą kawą, na zmianę z herbatą, pełna splotu naszych dłoni i nieskończonych historii, jeszcze pod gołym niebem. To nie koniec przygód na ten rok. To dopiero ich początek...

2017/09/19

So summer! for Tyszert


Choć w końcu nastała upragniona jesień, z chęcią przenoszę się wstecz do (jeszcze) wakacyjnych sesji, na których publikację nie było czasu. Dłubiąc w bardzo jesiennym materiale dla Tyszerta, na osłodę dla tych, którym nie w smak jesienne powiewy, trochę promieni prosto znad naszego ukochanego morza, w akompaniamencie tyszertowych, letnich odzień. A wraz z tym wszystkim przepiękna Madzia Winiarek :)


2017/07/26

Take me home, where I belong.





Zielone liście wesoło tańczą w Twoich oczach. W nieśmiałym uścisku z wiatrem wykonują powietrzny balet. Zapach świeżej pościeli, zapach popołudniowego lata, zapach Twojej skóry... wdzierają się do mojej duszy. Twoje nieśmiałe palce na moich ustach wykreślają linię słonecznych dni. Jesteś moim latem, moim błyskiem słońca na przemarzniętych stopach, moim porankiem spędzonym po uszy w letniej rosie, jesteś sumą moich pragnień...


2017/07/23

Home of my dreams...


Dlaczego  łosie?
Jedno z najczęstszych pytań, jakie kiedykolwiek otrzymałam, to "dlaczego łosie?". I jest to jedyne pytanie, na które nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. To jest jedna z tych miłości, pasji, szaleństw, które po prostu trzeba zaakceptować. Które zrodziły się w niewytłumaczalnych warunkach, gdzie jeszcze biegało się po starych, zniszczałych podwórkach, na zapleczach kamienic niewielkiego miasta, gdzie rozrywki człowiek zapewniać musiał sobie sam, zabawy wymyślać musiał sobie sam, bo nawet porządnego placu zabaw nie było, zatem każdy patyk, czy kartka papieru były magicznie zaczarowane w wyobraźni. Łosi też nigdzie nie było. W promieniu nieskończonych kilometrów. Mimo to miłość rosła. Już w podstawówce nagromadziłam pokaźną ilość "łopatogłowych" gadżetów. I tak przez całe już moje życie wiele rzeczy kręci się właśnie wokół zwierzęcia, którego to, jakże żywego, spotkałam dopiero kilkanaście lat temu z gdańskim ZOO. Skąpanego w bagnie, w dopołudniowym świetle letniego słońca. A potem w minirezerwacie na Kaszubach, gdzie łoś Jakub jadł z mojej ręki bulewki ziemniaczka i lokalne jabłka. Był sam, bo jego rodzice pojechali tarzać się w szwedzkich lasach, aby wrócić później z jego siostrą Zuzią. Obecnie (z mojej wiedzy sprzed kilku lat) pozostała już tylko Zuzia. Pozostali członkowie stada zmarli na skutek chorób układu pokarmowego (niechże ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę!).

Why moose?
 One of the most common questions I've ever received is "why moose?". And this is the only question I can't answer straight. This is one of those love, passion, madness that you just have to accept. Which was born where, as a child, I was running in old ruined yards of a small town, where the entertainment and fun man had to make himself, because even a decent playground wasn't there, so every stick or a piece of paper was magically enchanted in the imagination. There was no moose anywhere either. Within a radius of infinite kilometers. Still, love for them grew. Already in elementary school, I've accumulated a considerable amount of moose gadgets. And so for my whole life, a lot of things revolve around an animal that I just met a few years ago in a ZOO in Gdańsk. Bathed in the marsh, in the afternoon light of the summer sun. And then in the moose park in Kaszuby, where the moose Jakub ate from my hand the potato bulb and local apples. He was alone because his parents drove in the Swedish forests to come back later with his sister Zuzia. Currently (with my knowledge from a few years ago) only Zuzia has left. The rest of the pack died of gastrointestinal disease.


2017/07/16

Here comes the sun for Tyszert


Staram się dbać o równowagę pomiędzy pracą, a czasem dla siebie i najbliższych, aby na bieżąco odświeżać głowę przed kolejnymi falami nowego i intensywnego. Taka higiena pracy, o którą ciągle podszczypuje mnie mój mąż, w tym roku wychodzi mi nieco lepiej, w mojej walce z pracoholizmem i niewykrytym adhd. Niestety nie można mieć wszystkiego, zatem moja internetowa obecność bywa gdzieś na kolejnym planie i chyba już nigdy nie dotrzymam temu kroku. Jednak taki styl życia zdecydowanie bardziej do mnie przemawia i mój organizm bardziej go lubi, zatem freestylowo i bez drapania w głowę, że nie ogarniam swoich (i nie tylko) internetów, że nie jestem z wszystkim tu na bieżąco, a moje czynne blogowanie sprzed lat to już historia, do której nie chcę wracać, będę tutaj po prostu bywać. Choć dzięki temu, nie tylko na blogu, ale także na moich kontach społecznościowych, ilość odwiedzających drastycznie spadła, nie będę próbowała podbijać tego sztuczną i wymuszoną aktywnością, bądź napełnianiem czyiś portfeli tylko po to, żeby bywać, gdyż to wszystko to tylko numerki. Wciąż tu (na instagramie odrobinę częściej ze swoją codziennością) jestem dla Was, odwiedzających moje miejsca od wielu lat, nie zawsze mówiących o tym publicznie, jednak Wasze wiadomości mówią za siebie. Dziękuję :)

Tymczasem na miły początek nowego, wakacyjnego tygodnia, kilka kadrów z naszych ostatnich kilku sesji dla Tyszerta. Bardzo dużo ujęć spłodziliśmy w ostatnim czasie, a Tyszert nie pozwalał nam zwalniać, czarując kolejne piękne twory. Zapewniam jednak, że idzie jeszcze lepsze. Z Tyszertem zaczęliśmy romans jakiś czas temu, bardzo szybko do siebie dotarliśmy, zaczęliśmy lepiej poznawać siebie, swoje potrzeby i oto powoli dochodzimy do momentu, w którym zaczniemy dopuszczać do głosu swoje wewnętrzne potwory (te milusie, drapiące w serduszka). Będziemy jeszcze większą jednością i pozwolimy temu ściekać z wszystkiego, co stworzymy razem. Trzymajcie kciuki, a będzie na co popatrzeć! Póki co łapcie kilka ostatnich wakacyjnych kadrów! :*

 

modelki: Klaudia Szatanik, Gosia Suszek & Madzia Winiarek